
Same w sobie kredyty są niezłym pomysłem. W teorii wszystko brzmi świetnie. Człowiek nie ma pieniędzy, ale wie, że będzie je miał w przyszłości. Rzeczy wolałby jednak kupić teraz, a nie dopiero za ileś lat, kiedy zgromadzi odpowiednie oszczędności. Bierze więc kredyt, który spokojnie będzie przez lata spłacał, ciesząc się już zakupem. Problem pojawia się wtedy, kiedy bierze się kredyt na wszystko. Nieważne, czy chodzi o drobne zakupy, jak suszarka albo toster, o nieco większe, jak pralka i telewizor plazmowy, czy o te całkiem ogromne, jak samochód lub mieszkanie. Wielkość zakupu nie ma znaczenia, po prostu odruchowo bierze się kredyt o odpowiedniej wielkości i czasie spłaty. Tonie się dosłownie w kredytach i coraz trudniej nadążyć za ratami i zarobić na ich spłatę. Przyzwyczajenie do życia na kredyt jest silniejsze niż zdrowy rozsądek. Człowiek wychodzi z założenia, że przecież na pewno wszystko się jakoś ułoży. Po czym bierze kredyt na spłatę poprzedniej pożyczki. Dopóki wszystko idzie w życiu w miarę sprawnie, to może jest jeszcze szansa na wyjście z sytuacji. Jednak jeśli kredytobiorca straci pracę, rozwiedzie się czy wpadnie jakieś zdrowotne tarapaty, to znacznie trudniej będzie wywiązać się z podjętych zobowiązań. Ale komu chciałoby się nad tym zastanawiać, jeżeli kredyt jest w zasięgu ręki.